Wiersze Mikołaj Sęp Sarzyński
do anusie do kasie fasunek fraszka do zosie kolęda do zosie napis na statue pieśń I pieśń_II pieśń_III pieśń_IV pieśń IX pieśń V pieśń VI pieśń VII pieśń VIII sonet I sonet II sonet III sonet IV sonet_V sonet VIWiersz: Do Kasie - Mikołaj Sęp Sarzyński
Jako lód taje przezroczysty z lekka,
Kiedy go ogień zagrzewa z daleka,
Tak ja na twarz twą na każdą godzinę
Patrzam a ginę z wielkiego frasunku;
A jeśli nie dasz łaskawie ratunku,
Nielutościwą tobie wiecznie słynąć,
W co mię nieszczęście okrutne wprawiło!
Śmierć tuż, gdy patrzam na to, co mi miło,
Śmierć tuż, gdybych cię namniej spuścił z oczy,
Gdzież on mój umysł, który płomień taki
Aż nazbyt sobie miał za lada jaki?
O, próżne dumy! Nie my sobą sami,
Tak napiekniejszej Narcysus urody,
Gdy się chciał napić, nachyliwszy, wody,
Jak we źwierciedle, choć nie tego żądał,
Nie widał przedtem oblicza swojego;
Przeto, mnimając kogo być inszego
Pod wodą, swej się piękności zdziwował
Patrza a patrza, a jem patrza pilniej,
Tym w jego sercu słodka miłość silniej
Cieniem a wodą - kto się nie zadziwi! -
Chwalę, Kupido, strzały twe; w tej mierze
Niechaj za przykład każdy sobie bierze,
Że ty na tego, co prze piękność hardy,
Zgardzał ten nimfy, co się mu kłaniały;
Prze jego hardość, chodząc miedzy skały,
Stwardziała Echo, powtarzać gotowa
A gdy tak patrzał na swoje twarz chciwie,
Już poczuł miłość, wzdycha żałośliwie,
Już się rozmawiać <z> swem cieniem nie wstydzi,
"Któżkolwiek jesteś - rzecze - co mieszkanie
Masz pod tą wodą, usłysz me żądanie:
Niech wolno będzie dotknąć się twojego
Co cię wsadziło, dziecię napiękniejsze,
W tę wodę? Wynidź do mnie! Czy mocniejsze
Przyczyny bronią i tak wolą twoję
Ach! Widzę twojej chęci ku mnie znamię:
Dokąd ja patrzam na cię, patrzasz na mię,
Mówię - usta twe snadź odpowiedają,
Płaczesz, gdy płaczę; gdy żałośnie wzdycham,
Wzdychasz; śmiejesz się, gdy się ja uśmiecham;
Chcę cię obłapić, ręce twe rozciągasz
Chcę cię całować, wnet usta chętliwe
Sam mi podawasz; jedno zazdrościwe
Nam tego wody, co nas rozdzielają,
Mała rzecz wielkie nam psuje rozkoszy.
Niechże twe źródła przeklęte rozproszy,
Bezecna wodo, słońce gorącemi
Tak siedział, <z> swojem cieniem rozmawiając,
A wszelką pomoc żywota zgardzając.
Usechł z tęsknice. Potem jego ciało