Wiersze Wisława Szymborska

album atlantyda ballada bez tytułu cebula chmury chwila w troi cień clochard czwarta nad ranem do serca w niedziele drobne ogłoszenia dwie małpy bruegla dworzec elegia podrożna film lata sześćdziesiąte fotografia tłumu fotografia z 11 wrzesnia głos w sprawie pornografii hania hitler jaskinia jeszcze klucz konkurs piękności męskiej kot w pustym mieszkaniu listy umarłych ludzie na moście miłość szczęśliwa muzeum na powitanie odrzutowców nagrobek Nic dwa razy niespodziane spotkanie niewinność notatka obóz głodowy pod jasłem pejzaż pięta pogrzeb pomyłka Próba prospekt przy winie przyjaciołom przypowieść relacja ze szpitala reszta rozmowa z kamieniem ruch ścięcie sen nocy letniej sto pociech urodzony utopia w rzece heraklita wieczór autorski wiersz ku czci wietnam woda wrazenia z teatru wszelki wypadek wywiad z dzieckiem zakochani zdumienie żywy

Wiersz: Ballada - Wisława Szymborska

Ballada

To ballada o zabitej,
Która nagle z krzesła wstała.

Ułożona w dobrej wierze,
W świetle lampy rzecz się miała.

Każdy, kto chciał, widzieć mógł.

Kiedy się zamknęły drzwi
I zabójca zbiegł ze schodów,
Ona wstała tak jak żywi
Nagłą ciszą obudzeni.

Ona wstała, rusza głową
I twardymi jak z pierścionka
Oczami patrzy po kątach.

Nie unosi się w powietrzu,
Ale po zwykłej podłodze,
Po skrzypiących deskach stąpa.

Wszystkie po zabójcach ślady
Pali w piecu. Aż do szczętu
Fotografii do imetu
Sznurowadła z dna szuflady.

Ona nie jest uduszona.
Ona nie jest zastrzelona.
Niewidoczna śmierć poniosła.

Może dawać znaki życia,
Płakać z różnych drobnych przyczyn,
Nawet krzyczeć z przerażenia
Na widok myszy.
Tak wiele
Jest słabości i śmieszności
Nietrudnych do podrobienia.

Ona wstała, jak się wstaje.

Ona chodzi, jak się chodzi.
Nawet śpiewa czesząc włosy,
Które rosną.